piątek, 20 kwietnia 2018

Isana odżywka do włosów z miodem i wanilią

Cześć wszystkim,

Dawno mnie nie było, ale kolejny już raz zamierzam wrócić do blogowania. Dzisiaj przychodzę z przestrogą przed wyjątkowym bublem. Moi drodzy, odżywka z Isany w roli głównej!


Skusiłam się na nią, bo uwielbiam wanilię.A ta odżywka nawet opakowanie ma waniliowe. Idealnie w me gusta. Dodatkowo nie jest droga, a ma sporą pojemność, bo aż 300ml. Odżywki u mnie schodzą jak woda, więc nie lubię wydawać na nie dużo. No, ale tutaj cena idzie w parze z jakością.



Odżywka ma średnio gęstą konsystencję i bardzo intensywny, słodko waniliowy zapach. Nie jest to czysta wanilia, a raczej taka znana mi z aromatów do ciasta. Nie powiem, że zapach mnie rozczarował, bo choć spodziewałam się czegoś innego, to ten również jest ładny.
Odżywkę używam po umyciu włosów, nakładam na jakieś 5 minut i spłukuję.
Łatwo się nakłada, nie spływa. Po zmyciu nie widzę absolutnie żadnej różnicy we włosach. Nie są dociążone, wciąż trudno je rozczesać. Nawet zapach nie jest wyczuwalny.


Więcej, odżywka używana kilka myć pod rząd bardzo wysusza włosy. Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. Żałuję, że ją kupiłam. Obecnie używam jej pół na pół z innymi odżywkami od czasu do czasu i na szczęście już sięga dna.
Przez dłuższy czas odżywki do włosów z Isany będę omijać dużym łukiem. I Wam również ich nie polecam.

piątek, 10 marca 2017

olejek suchy w dotyku od Kolastyny

Cześć, witajcie

Kilka dni temu wykończyłam suchy olejek od Kolastyny i dziś przychodzę do Was go pochwalić.
To naprawdę bardzo dobry, tani, wydajny produkt.

Buteleczka wyposażona jest w atomizer i zawiera aż 150ml olejku. Opakowanie jest wygodnie wyprofilowane przez co bardzo dobrze trzyma się je w dłoni, nie przeszkadzają nawet tłuste od produktu dłonie. Co do atomizera to niespecjalnie go polubiłam, bo choć ładnie podawał produkt, to olejek lubił "odbijać" się od skóry i brudzić wszystko dookoła.


 Co do działania nie mam żadnych zastrzeżeń. Olejek szybko się wchłaniał, łatwo się rozsmarowywał. Po kilku minutkach dosłownie nie było go na ciele. Nie tłuścił ubrań. Pięknie, intensywnie pachniał, a zapach czuć było jeszcze przez jakiś czas.
Co prawda nawilżenie nie było jakieś spektakularne i zdecydowanie nie mogłam używać go codziennie, bo po prostu nie dał by sobie rady z moją suchą skórą, to jednak i tak byłam z niego bardzo zadowolona. Dawał mi wielką przyjemność użytkowania, a o to w kosmetykach przecież chodzi.


Wg producenta można używać go też na twarz i włosy, ale tego nie próbowałam. Do ciała jednak jest jak znalazł. Za 18zł mamy 150ml bardzo fajnego produktu. Szczerze polecam.

niedziela, 5 marca 2017

denko luty

Witajcie, 

Dziś przychodzę z denkiem z lutego. Wybaczcie jakość zdjęć, ale robiłam je, kiedy jeszcze nie myślałam, że wrócę do blogowania. Tak więc czas zacząć.


Pierwszy ogień i rączka mojej Córeczki :) a oprócz:
-Seyo, żel pod prysznic malinowy. Bardzo, ale to bardzo słodki zapach. Maliny były w nim co prawda wyczuwalne, ale nie tego się spodziewałam kupując ten żel. Nie wrócę więcej do niego
-Palmolive Men Refreshing zużywał głównie Mąż. Uwielbia te żele, dlatego często u nas goszczą
-Receptury babci Agafii szampon jajeczny. Taki przeciętniak. Właściwie nie mam się do czego przyczepić, ale niczym też nie zachwycił. Nie wiem, czy do niego wrócę
-Green Pharmacy, żel do higieny intymnej żurawina i kora dębu. Zdecydowanie najsłabszy żel z całej serii. Lubił podrażnić. Zużyłam, powrotu nie planuję.
-Green Pharmacy, pianka do higieny intymnej biała akacja. Ten produkt też mnie podrażniał i wysuszał. Zużył ją Mąż, ale jak mówił to nic specjalnego.
-Johnson's baby mydło z proteinami mleka. Bardzo, ale to bardzo wysuszające. Dziecka bym tym nie umyła.
-Dove kostka o zapachu kokosa. Kokos był niemal nie wyczuwalny. Mydełko pięknie myło, super się pieniło, nie podrażniało. Jeśli chodzi o kostki Dove jest moim numerem jeden.
-Coop tval dwa mydełka hypoalergiczne. Alternatywa dla polskiego Białego Jelenia. często po nie sięgam będąc w Szwecji.


-Oilatum baby krem. Bardzo fajny produkt dla małych atopików. Kupiłam tak duże opakowanie, że nie było szans zużyć go przed terminem. 1/3 butelki musiała wylądować w koszu.
-Ziaja masło kakaowe krem do rąk. Miałam wrażenie, że bardziej wysusza niż nawilża. Podobał mi się w nim tylko zapach. Nie kupię go ponownie.
-Skin79 hot pink krem BB. Kupiłam dawno temu kilka kremów od Skin79 i ten uplasował się gdzieś pomiędzy. Bardzo dobrze krył, długo się utrzymywał, ale kolor był za ciemny. Dodatkowo miał jakby szarawy kolor, który w połączeniu z moją szarą twarzą jeszcze bardziej podkreślał ziemistość. Zdecydowanie wolę wersję Snail.
-Bio-oil. Używałam do biustu. Naprawdę fajny produkt. Uwielbiam jego zapach.
-Vichy Purete Thermale. Używałam po skończeniu Normadermu i czułam się lekko rozczarowana bo nie zostawia takiego uczucia doczyszczenia. Później jednak stał się moim ulubieńcem. Teraz jednak szukam w tańszej półce cenowej, to tylko żel do mycia.
-Oillan Winter, krem do rąk. Niby winter, ale nawilża bardzo przeciętnie. Zimą dla wymagających dłoni na pewno się nie sprawdzi.
-Neutrogena bezzapachowy koncentrat kremu do rąk. Mój numer 1 zimą. Podobno koncentrat Cien z Lidla jest jego wierną kopią. Muszę go wypróbować.
-miniaturka kremu Oillan. Fajny, leciutki, ale niemal wcale nie nawilża. Dla mojego dziecka jako balsamik się nie nadaje.
-Ziaja liście zielonej oliwki, dwufazowy płyn do demakijażu. Zaskoczył mnie bardzo na plus. Świetnie zmywał, nie robił mgły. Denerwowała mnie tylko ta nakrętka, przez nią chyba więcej do niego nie wrócę.



-pasta Signal. Tu zaskoczenie. Naprawdę świetna pasta. Zredukowała moją nadwrażliwość niemal do zera. Dodatkowo dobrze oczyszcza zęby. Efektu wybielenia nie zauważyłam, ale i tak będę do niej wracać.
-maseczki Ziaja liście zielonej oliwki nawilżające, które są ok i oczyszczająca. Ta druga ostatnio bardzo podrażnia mi twarz.
-Rival de Loop Hydro, chusteczki do demakijażu. Bardzo mocno nasączone, lubią się pienić, ale zmywają całkiem ładnie. Nie lubię tej formy demakijażu, więc więcej się na nie nie skuszę.
-Kubiss korektor w sztyfcie. Dobry, bardzo tani korektor. Nie mam się do czego przyczepić.
-Organic Heaven olejek arganowy. Niby ok, jednak znam tańsze, a działające równie dobrze. Wielki plus za opakowanie z pipetą.
-Bambino krem ochronny z tlenkiem cynku. Taki krem do zadań specjalnych. Bardzo często u nas gości.
-Macadamia oil+collagen. Serum na końcówki z Biedronki. Fajne i tanie. Kupię ponownie.
-Fa cotton mist, antyperspirant w kulce. Dobrze chronił i ładnie pachniał. Zużyłam dwa pod rząd i czuję się już troszkę znudzona, ale nie wykluczam powrotu
-Bi-es Pink Pearl for Women EDP. Wielkie zaskoczenie. Naprawdę piękny, długo utrzymujący się zapach. Już myślę nad powrotem.
-Rival de Loop maseczki peel-of. Pojawiają się w każdym denku. Lubię je ja, lubi je mój mąż. 
-Neutrogena, pomadka ochronna. Miałam wrażenie, że to zwykła wazelina. Nic specjalnego.
-Bell Hypoallergenic puder prasowany. Wielki zwyklak.
-Revitale, plaster na nos. Nie zrobił nic oprócz wybrudzenia nosa. jestem na nie.


Jak widać denko spore, ale z miesiąca na miesiąc zużywam coraz mniej co bardzo mnie cieszy. Za cel zadaję sobie znaleźć kosmetyki tanie i dobre. Po przeanalizowaniu wydatków i zużyć całego roku 2016 jestem w ciężkim szoku, ile wydaję na kosmetyki i ile chemii w siebie wcieram.
Kolejne denko będzie na pewno estetyczniejsze jeśli o zdjęcia chodzi :)

piątek, 3 marca 2017

Wielki powrót i Emolium krem na mróz

Witajcie po mojej jakże długiej nieobecności. Dość długo nosiłam się z myślą o reaktywacji bloga i stało się. Postanowiłam wrócić.
Dzisiaj przychodzę z moim wielkim ulubieńcem, czyli kremem na wiatr i mróz od Emolium.
Wracam do niego każdej zimy, wg mnie jest świetny.



Klasyczna yubka, zamykana na klik mieści w sobie aż 75ml gęstego, treściwego kremu. 
Tubka jest na tyle mięciutka, że bez problemu zużywamy kosmetyk do samego końca.
Dodatkowo bardzo podoba mi się estetyka Emolium. Jest skromnie i przejrzyście. Na opakowaniu znajdziemy wszystkie niezbędne nam informacje. 


Krem zapakowany jest dodatkowo w kartonik, którego ja niestety już nie posiadam. Tam znajdziemy informacje o składzie kremu.


Konsystencja jest bardzo gęsta, aczkolwiek mimo tego krem wchłania się w moją suchą cerę praktycznie do matu w dosłownie kilka minut. 
Mam cerę bardzo wrażliwą i często uczulają mnie kosmetyki nafaszerowane perfumami. Ten kremik jest bezzapachowy i moja skóra nie reaguje na niego rumieńcem, a oczy nie łzawią.
Używam go też u mojej dwuletniej córeczki i jej też krzywdy nie robi, a naprawdę dobrze chroni. Po spacerze twarzyczka jest co prawda czerwona, ale na pewno nie podrażniona.


Używam go pod makijaż. Sprawdza się świetnie. Podkład się nie roluje, krem nie wpływa na trwałość makijażu. Naprawdę świetnie chroni przed mrozem, kiedy nakładam go o 6 rano przed pracą, a wracam o 17 wciąż czuję, że twarz jest chroniona. W tegoroczne mrozy chronił mnie o wiele lepiej niż krem dla sportowców z Farmony, do którego w tym roku również wróciłam.

W wielkim skrócie mój niekwestionowany ulubieniec. Za około 23zł możecie dostać naprawdę świetny krem, który przy dobrych lotach wystarczy na całą zimę. Ze swojej strony gorąco polecam.

środa, 2 grudnia 2015

#12 Denko listopad

No tak, kolejny miesiąc już za nami.
Bardzo, bardzo szybko to leci.

Grudzień zapowiada się u mnie pełen zmian, czy na lepsze się dopiero okaże.

Tymczasem czas na posumowanie zużyć listopadowych.
Jak ostatnio mam w zwyczaju zużycia są raczej skromne.


W kosmetykach prysznicowych:

1. Nacomi baby, to właściwie płyn do kąpieli dla dzieci. Pachniał bardzo delikatnie, nie podrażniał, całkiem nieźle się pienił i mimo swojej konsystencji był wydajny. Używała go moja córeczka. Teraz mamy żel z Nivea, ale nie wykluczam, że zrobimy powrót do Nacomi.

2. Facelle 50 plus, uwielbiam. Stosowałam zgodnie z przeznaczeniem i jako szampon. Lepszego szamponu jak na razie nie miałam. Włosy po nim są po prostu zdrowe. Wykończę moje szamponowe zapasy i przerzucę się tylko i wyłącznie na Facelle.

3. Babydream, żel. Miał być dla córki, ale zapach był zbyt intensywny, więc zużyłam ja. Żel jest bardzo przyjemny, pieni się jak szalony, nie wysusza. Możliwe, że jeszcze do mnie trafi.

4. Nivea sea minerals, mydło. I żeby nie było tak kolorowo, że wszystko co zużyłam jest takie idealne, mamy to mydło. Śmierdzi kostką wc, wygląda jak kostka wc, i podejrzewam, że tak samo agresywnie działa. Mydło musiał zużyć mój mąż bo moja skóra po nim swędziała strasznie.

5. Mydełko Dove. Dawno nie używałam kultowego Dove, więc kiedy natknęłam się na dwupak w Biedronce sama nie wiem kiedy, a już był mój. Mydełko jest rewelacyjne, dużo lepsze niż żele czy płyny do kąpieli. Jednak ostrzegam przed biedronkowymi promocjami, bo mydło ma tylko 75g, a nie jak klasyczna kostka 100g, więc wcale nie jest tańsze ;)


6. Szampon Timotei do włosów farbowanych. Te szampony przez bardzo długi czas były moimi ulubionymi. Obecnie jednak na moje włosy zdecydowanie lepiej działa Facelle, dlatego do Timotei na razie nie wrócę.

7. Biovax, szampon intensywnie regenerujący. Moje włosy nie mają tendencji do puszenia się, po tym szamponie jednak miałam dosłownie afro na głowie. Suche afro, nie odżywione. Totalny niewypał, na szczęście szampon nie jest wydajny. Nie kupię go więcej.


8. Bielenda Bikini spf30, to całkiem przyjemny filtr. Nie bieli, nie błyszczy się. Jedyne co mam mu do zarzucenia to konsystencja masła przez co miałam wrażenie oblepienia twarzy. Jest to uczucie na tyle nieprzyjemne, że rzadko sięgałam po ten krem.

9. Garnier, żel do mycia twarzy. Kiedyś go chyba nawet recenzowałam. Żel w działaniu jest bardzo agresywny dlatego używałam go mniej więcej raz na tydzień. To dobry kosmetyk, ale zdecydowanie nie dla mnie. Więcej go nie kupię.

10. Vichy Normaderm. O nim też już pisałam. Jak na razie mój ulubieniec. Obecnie używam Effaclar, ale kiedy się skończy pewnie powrócę do Vichy. Uwielbiam go.

11. Biały Jeleń, krem do twarzy. O nim też już kiedyś było. Krem, który nic nie robi. Zużyłam, bo szkoda wyrzucić. Nie kupię ponownie.


12. Eyeliner WetnWild był całkiem przyzwoity. Używałam go przez prawie rok, niesystematycznie, i dopiero teraz zaczął blednąć. Możliwe, że jeszcze do niego wrócę.

13. Wysuszacz lakieru Essence to mistrz w swojej kategorii. Chwilowo nie mieli go w drogerii, ale kiedy znów się pojawi na pewno kupię kolejną buteleczkę.


Próbki. Wśród nich wszystkich na szczególną uwagę zasługuje krem pod oczy Sylveco. Kiedy wykończę swoje zapasy kremów pod oczy (a naliczyłam dwie i pół tubki) to koniecznie muszę się zaopatrzyć w ten krem.


Waciki, chusteczki, płyn do soczewek, pasta i peptydowy reduktor zmarszczek. Oprócz reduktora wszystko kupiłam ponownie.

I to tyle moich zużyć. Tym razem rozliczam się na bieżąco. 
A jak tam Wasze denka?




piątek, 27 listopada 2015

Farmona, krem zimowy dla sportowców spf50

Witajcie,

Na zewnątrz coraz chłodniej, więc dzisiaj mam dla Was recenzję kremu ochronnego od Farmony, który prezentuje się tak:


Z tego co się orientuję krem ten jest nowością. Chcąc go kupić długo szukałam opinii o nim w internecie, ale niestety nic nie znalazłam, więc kupiłam go w ciemno. Z dostępnością też miałam problem, bo musiałam kupić go w aptece internetowej. Było to jednak we wrześniu, kiedy za oknem było ponad 20 stopni, także możliwe, że teraz łatwiej jest na niego trafić.


O tym, że kupiłam właśnie tą wersję zdecydował filtr. Na rynku mało jest kremów chroniących nas przed mrozem i dodatkowo posiadających wysoki filtr. Za to Farmona od razu ma u mnie plusa.

Jak widzicie jego opakowanie to klasyczna tubka w czerwonym kolorze zamykana na klik. Opakowanie klasyczne i jak na mój gust najpraktyczniejsze. Łatwo możemy zaaplikować tyle produktu, ile potrzebujemy.


Konsystencja mnie trochę zaskoczyła. Spodziewałam się gęstej, kleistej kluchy, którą wyklajstrowałabym twarz. A tu nic z tych rzeczy.
Krem, jak na krem zimowy jest dość lekki, nie klei się. Od razu zapaliła mi się lampka, czy taka konsystencja zapewni mi odpowiednią ochronę. Producent na opakowaniu zapewnia, że mrozy -20 stopni z tym kremem nam nie straszne. Ja miałam okazję testować go na północy Szwecji, gdzie temperatura w dzień wynosiła -11 stopni i muszę przyznać, że krem sprawdzał się średnio. Po około godzinie przebywania na mrozie twarz była zaczerwieniona, a ja czułam podrażnienie.



Jeśli chodzi o komfort używania to byłam zadowolona. 
Krem co prawda lekko bieli, ale nie bardziej niż klasyczny krem z filtrem.
Moja sucha cera nie błyszczała się po nim. Puder nie był konieczny.
No i mogłam używam go na makijaż, bo krem kompletnie na makijaż nie działał. Wszystko wyglądało jak najbardziej normalnie.
Dodam, że używałam go hojnie. 

Krem kosztuje ok.14zł za 50ml.


W wielkim skrócie uważam, że jest to dobry produkt. Nie podrażnia, ładnie prezentuje się na twarzy, posiada filtr przeciwsłoneczny. Ja swoją tubkę dokończę teraz, kiedy na dworze nie jest jeszcze zbyt zimno. Na mróz poszukam czegoś treściwszego, nawet kosztem estetyki. Wam też tak polecam :)



poniedziałek, 23 listopada 2015

z ostatniej chwili...dzisiejsze nowości

Witajcie ponownie,

Miałam już nic nie kupować, miałam nie pokazywać nowości.
Dzisiaj jednak doszło moje zamówienie z ekobieca.pl. Wiem, że w środę mają Dzień Darmowej Dostawy, jednak do 22 listopada była promocja -15% na pędzle, więc było mi bez różnicy kiedy złożę zamówienie.

I stało się, dzisiaj doszło moje skromne zamówienie, a w nim...


Dwa pędzelki Hakuro. Pierwsze w mojej kolekcji. Jak na razie używałam głównie pędzli EcoTools, ale tyle naczytałam się o legendarnym Hakuro, że postanowiłam je wypróbować. H70 już pokochałam.

Baza pod cienie Ingrid to moja pierwsza baza. Poleciła mi ją siostra, więc wybrałam tą, choć zastanawiałam się jeszcze nad bazą Hean.

Pilniczek był gratisem.

I moje upragnione, wymarzone cienie z Makeup Revolution. 
Przeczytałam w internecie chyba wszystkie opinie o palecie Flawless Matte i po prostu musiałam ją kupić.
Kolory są dla mnie idealne. Stonowane, matowe, o neutralnym kolorach. Pierwsze testy przeszły na 5+. 
Bardzo, bardzo się cieszę, że mam tą paletkę i już myślę o kolejnych.

Tak cienie prezentują się zaraz po otwarciu:


Kiedy wypróbuję dokładnie wszystkie cienie możecie spodziewać się i mojej recenzji :)

Tymczasem, dobranoc  :)