piątek, 2 stycznia 2015

Coś co lubię...Gunry Balsam do ciała z wit.E

        Na początek muszę się koniecznie pochwalić! Wczoraj dojechały do mnie moje kosmetyki z Polski. Ba, już nawet zrobiłam im kilka zdjęć, żeby bez oporów wziąć się za zużywanie :) Co prawda kilku produktów nie obstrykałam, bo do użytku poszły od razu, ale i tak jest tego sporo. Na koniec miesiąca będę się chwalić, bo pewnie coś do tego zbioru jeszcze dojdzie :)

       A dzisiaj w recenzji coś co bardzo lubię, a mianowicie balsam do ciała z wit.E od Gunry. Wiem, że w Polsce jest problem z jego dostępnością. Jakiś czas temu znalazłam go na allegro, za 22zł. Na prawdę nie rozumiem, jak można sprzedawać taki balsamik z ponad 100% przebitką. W Szwecji nie byłam w sklepie, w którym byłby droższy niż 20kr, więc max.9zł.


Ale wracając do balsamu. 
Za powyższe 9zł dostajemy wielką, półlitrową butlę całkiem przyzwoitego produktu. Szata graficzna jak i samo opakowanie są bardzo minimalistyczne, oszczędne. No cóż, od razu widać, że nie jest to produkt z górnej półki :)
Butelka jest bardzo poręczna. Przez swój kształt łatwo trzyma się w dłoni, a kiedy balsamu zostanie już niewielka ilość łatwo postawić ją "na głowie". Pomimo tego, że wykonana jest z białego plastiku, to nawet nie patrząc pod światło dobrze widać ile preparatu jeszcze nam zostało.


Skład jak widać krótki i zwięzły. Co prawda brak w nim jakieś odżywczej bomby, a w dodatku na drugim miejscu mamy parafinę, ale balsam mimo to na prawdę daje radę :)
Nie będę wklejać obietnic producenta, ale nie obiecuje on nie wiadomo czego. Pisze tam tylko, że produkt przeznaczony jest do każdego rodzaju skóry i może być stosowany na całe ciało, także jako krem do rąk. Mowa jest także o tym, że szybko się wchłania i nie zostawia tłustej powłoczki. I tyle. Krótko i zwięźle.
Na stronie producenta wyczytałam także, że balsam ten posiada neutralny zapach, jednak na opakowaniu nie ma o tym wzmianki. I dobrze, bo z tym się nie zgadzam.
Balsam ten ma dość specyficzny zapach. Na mój nos pachnie bardzo podobnie do oliwkowej Ziaji. Zapach ten nie utrzymuje się jednak długo na skórze. Wystarczy dosłownie kilka minut i znika, także myślę, że nawet jeśli ktoś za nim nie przepada, to przeżyje :)



Konsystencja jak widać jest lekko wodnista. Na pewno wpływa to na wchłanianie, które na prawdę jest całkiem szybkie. To samo tyczy się wydajności i łatwości aplikacji. Balsam ten dosłownie ślizga się po ciele, dzięki czemu zużywamy go niewiele. Tak jak obiecuje producent nie tworzy tłustej warstwy. 
Sprostujmy, nie tworzy tłustej warstwy póki się nie wchłonie, bo dopóki jest wyczuwalny na skórze, czyli ok 2-3 minuty, możemy poczuć tłustą warstewkę. 
Szczerze się przyznam, ze sama jestem pod wrażeniem, że parafinowy balsam wchłania się tak szybko :)
Co pewnie też widzicie na zdjęciu to to, że balsam nie smuży, ani nie bieli. Jeśli dokładnie go wsmarujemy staje się on niewidoczny na skórze od razu przy aplikacji.

Nawilżenie na dłuższą metę w sumie nie zachwyca. Na pewno nie nadaje się on na podstawowy balsam przy suchej skórze, bo po prostu nie da on sobie z nią rady. Jako balsam na dzień jest idealny.

Reasumując: jest to dobry produkt w dobrej cenie. Co prawda nie jest on mistrzem nawilżenia, ale dla normalnej skóry czy w okresie letnim jest jak znalazł. Na wielki plus przemawia też jego wydajność. Kupiłam go tego samego dnia co dwa balsamy 400ml z Nivea i ich już dawno ze mną nie ma, a on jest. A i Nivei i Gunry używałam codziennie.

Moja ocena to 7/10. I na pewno jeszcze do niego wrócę.

A wy znacie ten balsam? No allegro widziałam miał branie, więc może któraś z was się skusiła? ;)




1 komentarz:

  1. Ciekawie się zapowiada, ale 22 zeta to już lekka przesada ;/ Teraz mam balsam do ciała z Bielendy, też ma parafinę, ale dobrze się spisuje ;)

    OdpowiedzUsuń